czwartek, 1 października 2009

29 wrzesnia

Dzien wolny. Nadrabiam zaleglosci w pisaniu. Myslalam ze bede miec wiecej czasu. Mialam pisac pamietnik, mialam pisac listy, mialam uaktualniac bloga. A okazuje sie, ze dzien jest na to wszystko stanowczo za krotki. A przeciez w dzien wolny musze obowiazkowo poplywac w morzu, ktore nieustannie kusi swym kolorem, szumem , ciepla i wybitnie slona woda oraz tym co skrywa, poteznym bogactwem podwodnego swiata. Poza tym, musze jeszcze znalezc czas na nauke jezyka i wielu rzeczy zwiazanych z projektem i prowadzonych w jego ramach badan.

Wczoraj testowalam, czy moge sie polaczyc z Internetem i udalo sie. Takze bede mogla wrzucac z pewna regularnoscia informacje na bloga i odpisywac na maile. Niestety jest to dosc drogie, gdyz lacze sie przez telefoniczna karte sim i place za kazda minute online, a szybkosc ladowania stron jest powalajaca i wymaga sporej dawki cierpliwości.

 Przy okazji wysylania postow, ktore wczesniej napisalam, zdalam sobie sprawe, ze beda one nieco nieaktualne, przez co moze sie je zle czytac. Dlatego prosze sie nie sugerowac data ich umieszczenia, a jedynie data w tytule. Niestety, ale bede publikowac wszystko hurtem, gdyz nie zawsze mam czas i sile, po dniu spedzonym w lesie, zajac sie jeszcze czyms innym poza kolacja i odpoczynkiem :).

Dzis tez troche myslalam o projekcie. Mam mieszane uczucia odnosnie tej naszej bliskosci z tutejszymi makakami. Z jednej strony latwiej jest zebrac informacje i material do badan, ale z drugiej, uwazam, ze dla wlasnego bezpieczeństwa, powinny sie jednak bac ludzi. Nie kazdy szuka tylko danych do swoich badan, jak nasz zespol, czy chce zrobic zdjecia, jak turysci. Pomimo tego, ze zwierzeta te zyja na terenie rezerwatu przyrody, wciaz spotyka sie mysliwych polujacych na nie i zastawiajacych sidla. Ponadto, makaki sa bardzo bystre. Szybko skojarzyly ludzi z latwym pokarmem, wiec czesto widuje sie je w poblizu miejsc chetnie odwiedzanych przez turystow, w wiosce sasiadujacej z rezerwatem, czy nawet naszej bazie. Kradna owoce z ogrodow tutejszej ludnosci i jedzenie z otwartych domow, a to w zaden sposob nie przynosi im slawy. Czesto zjawiaja sie tez w naszym obozie, szukajac jedzenia. Nauczyly sie, gdzie mozna je znalezc, wiec sprawdzaja smieci, probuja dostac sie do kuchni, sprawdzaja, czy nie zostawilismy nic na stolach. Wchodza do pokojow i wynosza prywatne zapasy, glownie slodycze. Mamy takiego jednego samca o imieniu Czako, ktory codziennie wizytuje nasz oboz o roznych porach dnia. Nauczyl sie juz, kiedy jest tu najmniej ludzi i wtedy probuje swoich sil. Nauczyl sie tez otwierac plastikowe, szczelnie zamykane pudla z naszymi zapasami, zjada lunch, jesli ktos nieopatrznie zostawi swoj pojemnik na stole.

Dzis rano spotkalam go wychodzac z domu. Sprawdzil nasza czesc obozu, nic satysfakcjonujacego nie znalazl, wiec skierowal swe kroki do bazy glownej. Bylam tu przed nim, zdazylam wypic poranna kawe, zjesc sniadanie i zrobic pranie. Pozamykalam wszystko, upewnilam sie, ze na zewnatrz nie ma nic, co Czako moglby zjesc i czekalam. Oczywiscie nie zawiodl mnie i przyszedl. Rozejrzal sie, obszedl wszystkie miejsca, gdzie potencjalnie moglby znalezc jakis smakolyk i tak sie tu kreci juz od godziny, co jakis czas sprawdzajac, czy nadal jestem czujna :). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz