czwartek, 15 października 2009

Przecietny dzien w pracy

Jak wyglada moj typowy dzien? Pobudka ok. 4.00 rano. Tak przynajmniej mam nastawiony budzik, jednak czesto, gdy zadzwoni, daje sobie jeszcze 10 do 15 minut. Kiedy wreszcie pokonam siebie, wstaje i w swietle latarki pakuje plecak, ubieram sie i ide do bazy glownej. Przemierzyc te 300 metrow, waska sciezka przez las, w ciemnosci, z czolowka oswietlajaca droge, nie jest tak latwo. Zwlaszcza, dla uzaleznionych od kawy. Moj organizm rano zaczyna w pelni funkconowac dopiero, gdy otrzyma porzadna jej dawke. Gdy polprzytomna docieram do bazy, pierwsze co robie, to wlasnie zaparzam kawe. Kiedy stygnie, myje zeby i twarz, pakuje sniadanie, lunch i duzo wody na caly dzien, obowiązkowo zabieram ze soba czekolade, lub inne slodycze, bez ktorych w lesie trudno sie obyc. Wypijam kawe i zjadam male sniadanie. Zwykle kawalek upieczonego chleba lub smazony ryz, zalezy co w danym dniu przygotuje Susi, nasza kucharka. Ok 5.00 wymarsz do lasu. Znalezienie makakow w miejscu gdzie usnely poprzedniej nocy i podazanie za nimi przez reszte dnia.

Zwykle obserwuje sie jednego osobnika przez ok. 30 min zapisujac wszystko co ten robi. Ja caly czas jeszcze ucze sie je rozpoznawac, kazdy ma imie i kod identyfikacyjny. Na poczatku trudno jest je rozroznic. Nie mowie tu o rozroznianiu plci, to akurat jest latwe, podobnie z orientacyjnym okresleniem wieku. Mam na mysli odroznienie jednej samicy od drugiej, to samo tyczy sie samcow i mlodych. Czesc z malp ma cechy charakterystyczne, jak np. oszkodzone uszy, plamy lub blizny na twarzy, jedna kuleje, a inna ma zdeformowane palce, z tymi jest latwo. Pozostale natomiast niewiele sie roznia i duzo czasu zajmuje, zeby nauczyc sie je rozpoznawac. Kompleksowe szkolenie trwa zwykle 3 miesiace, prawdopodobnie nie bede tu wystarczajaco dlugo, zeby wszystko opanowac, ale i tak sie staram, bo wiem, ze przyda mi sie to doswiadczenie na Sumatrze. Moze dzieki temu, moj trening tam bedzie krotszy i szybciej bede mogla zaczac zbierac dane. Poniewaz, najlatwiej ucze sie, obserwujac pojedynczego osobnika, dlatego codziennie wybieram sobie kilka i obserwuje je przez kilka godzin. Po 2, 3 godzinach przygladania sie jednej samicy, pozniej jestem w stanie ja latwo rozpoznac. Przy okazji zbieram tez proby (na potrzeby analiz hormonalnych i genetycznych).

Ok 8.00 robimy krotka przerwe, zeby cos zjesc. W tym celu oddalamy sie od obserwowanej grupy, zeby malpy nie widzialy, ze jemy. Po sniadaniu, odszukujemy zwierzeta, ktore czasem zdaza w tym czasie bardzo sie od nas oddalic. Znow rozpoczynamy obserwacje. Ok 11.00 zoladek zaczyna domagac sie kolejnej porcji jedzenia, robimy wiec przerwe na lunch, ktory zwykle zjadamy jeszcze przed poludniem. Procedura jest identyczna, oddalic sie z zasiegu wzroku makakow, zjesc chwile odpoczac i wrocic do pracy.

Przez reszte dnia kontunuujemy obserwacje. Wazne jest, aby w trakcie pracy pamietac o regularnym uzupelnianiu plynow. Jedna z najgorszych przypadlosci, to odwodnienie organizmu, a o to bardzo latwo. W lesie jest goraco i panuje duza wilgotnosc, a ruch tylko sprzyja utracie wody. Pierwszym sygnalem, ze nie wypija sie wystarczajacej ilosci plynow jest bol glowy. A ten niesamowicie utrudnia koncentracje, wiec lepiej go unikac. Wydaje sie, ze nie ma prostszej czynnosci niz picie, ale z doswiadczenia wiem, ze czesto sie o tym zapomina, zwlaszcza jak czlowiek jest czyms zajety i nie czuje pragnienia. Pic nalezy regularnie, nawet gdy nie czuje sie takiej potrzeby, nawet do 3 litrow w ciagu dnia. Poza tym, z kazdym lykiem wody,plecak, ktory sie przez caly dzien dzwiga staje sie lzejszy, co tez nie jest bez znaczenia :).

Makaki maja swoja rutyne dnia, my sie do niej dostosowujemy. Tak wiec, rano zwykle jest sporo chodzenia. Do lunchu zdarzaja sie moze ze dwa dluzsze postoje, gdy grupa sie pozywia lub obserowany osobnik spedza pol godziny na napelnianiu zoladka. A to oznacza stanie w miejscu, z zadarta glowa i probe dojrzenia, co dany osobnik je, z jakimi innymi wchodzi w interakcje i co najgorsze, gdzie sie przemieszcza. Nawet uzywajac lornetki, trudno w zwartej koronie drzewa rozpoznac, ktory z makakow jest tym obserwowanym. Bardzo czesto, gdy na sekunde spusci sie wzrok i zaraz spojrzy w to samo miejsce malpy juz tam nie ma :). Generalnie to czekanie pod drzewem jest najgorsze, stanie w miejscu meczy mnie bardziej niż chodzenie, a nawet wspinanie się na wysokie wzgorza. O ironio, zawsze, kiedy w koncu zdecyduje sie usiasc, makaki od razu podejmuja dalsza podroz. Nie rzadko mam wrazenie, ze robia to celowo.

Po lunchu zaczyna sie moj kryzys, a makakow siesta. Wyberaja sobie fragment lasu, siadaja na klodach, iskaja wzajemnie, pozywiaja, dzieciaki bawia sie i biegaja, az trafia w objecia swoich mam, gdzie poddawane sa dlugiemu i dokladnemu procesowi czyszczenia siersci. Wtedy my rowniez siadamy. W tej spokojnej atmosferze, gdzie nic sie prawie nie dzieje, a organizm domaga sie kofeiny bardzo latwo przysnac. Walka ze soba wymaga sporo energii, dobrze jest miec wtedy przy sobie cos slodkiego. Na mnie najlepiej dzialaja cukierki o smaku kawy, zawierające kofeine, czekolada lub suszone owoce: mango albo rodzynki. Przegryzane od czasu do czasu pozwalaja przetrwac kryzys i nie zgubic grupy, gdy ta nagle zdecyduje sie ruszyc w dalsza droge.

Generalnie w moim odczuciu, po godzinie 14.00 czas biegnie szybciej. Ok 16.00 makaki decyduja, ktore drzewo wybrac na nocleg. Przed 18.00 dzien chyli sie ku koncowi. Gdy makaki sa juz na drzewie i samiec alfa wyda z siebie dzwiek oznajmiajacy spoznialskim, gdzie grupa sie znajduje i ze czas najwyzszy pojsc spac, nas czeka jeszcze droga powrotna.

W obozie kazdy zrzuca plecak, sciaga kalosze i zanim zrobi cokolwiek innego siada by troche odpoczac. Wracajacy z lasu wymieniaja sie informacjami, ktora grupa gdzie spi, jak minal dzien itd. Pozniej, powoli, kazdy (z osobna) kieruje swe kroki do mandi, by wziac prysznic, i sciagnac z siebie brudne i mokre od potu ubranie. Po zimnym prysznicu odzyskujemy sily na tyle, by doczekac kolacji. Kolacje jemy wspolnie, w jej trakcie wymieniamy bardziej szczegolowe informacje, dzielimy sie wrazeniami i obserwacjami z danego dnia. Po kolacji roznie, ktos gra na gitarze, inni czytaja ksiazki, graja w szachy, pracuja, analizujac dane zebrane w ciagu dnia. Do 21.00 wiekszosc z nas jest juz w swoich pokojach przygotowujac rzeczy na nastepny dzien, tak by moc rano jak najdluzej pospac. Ja staram sie jeszcze przed snem troche poczytac i/lub powtorzyc nowe slowka. Czasem zasypiam nie konczac nawet pierwszej strony. Po 7 godzinach snu ponownie staram sie zapanowac nad swoim cialem i odpycham od siebie chec pozostania w lozku przez kilka dodatkowych minut. Kazdy bowiem wie, czym to grozi :).

Taka praca, choc fizycznie meczaca, daje niesamowicie duzo satysfakcji i choc pozornie kazdy dzien jest podobny, to tak naprawde jest inny. Kazdego dnia widze cos nowego i interesujacego, i to dzieki temu zawsze rano mobilizuje sily i wstaje, by udac sie na spotkanie z makakami i tym co kryje las.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz