niedziela, 20 grudnia 2009

a mialo byc tak pieknie...

Pozwolen brak, ale zachody slonca wciaz piekne...
Widok z tarasu akademika


Mial byc przyjemny tydzien, relax, internet, jazda motorem i obzarstwo, choc to ostatnie akurat, spedza mi ostatnio sen z powiek.

W poniedzialek udalam sie z dziewczynami na Uniwerek, na kolejne zajecia z bahasa indonesia. Poza tym nie przypominam sobie, a zebym zrobila cos produktywnego. Nekalam troche Pak Lukiego i Pak Agila, w sprawie kolejnych papierow. Wszystko dlatego, ze Cédric co chwile dowiadywal sie w Medan, co jeszcze bedzie nam potrzebne. Zasypywal mnie wiec smsami, co i od kogo musze zdobyc. O ile Pak Lukiego udawalo mi sie zlapac, i ba nawet w pewien sposob z nim wspolpracowac, tak z ta wazniejsza osoba, nie sposob bylo i jest sie nawet skontaktowac.

We wtorek spotkalam sie z Pak Lukim. Jak sie okazalo, zaden z naszych dokumentow nie byl jeszcze gotowy, a moj paszport utknal w urzedzie imigracyjnym i nie wiadomo, kiedy uda mi sie go odzyskac. Jedyna pozytywna strona tej sytuacji byla taka, ze tym razem nie chcial ode mnie pieniedzy, a to mila odmiana. Poinformowalam Pak Lukiego, ze zamierzam wybrac sie z nim do siedziby RISTEKu po odbior naszych pozwolen. Jego protest, choc stanowczy, nie zrobil na mnie wrazenia. Uparlam sie, ze musze, znalazlam na to nawet uzasadnienie i w konsekwencji stanelo na moim :).

Sroda. Pak Luki przyjechal po mnie do akademika, pol godziny wczesniej niz sie umawialismy. Moze mial nadzieje, ze jeszcze spie i z nim nie pojade? Nie spalam, bylam juz nawet gotowa, efekt przyzwyczajenia do tutejszej, dzialajacej w obie strony 'punktualnosci'. Pojechalismy jego motorem na dworzec kolejowy, stamtad juz pociagiem do Jakarty. Po 9.00 bylismy juz w znajomym biurze. Usiadlam na przeciwko dyrektora, z ktorym rozmawialismy dokladnie tydzien temu. Ten zaczal wertowac plik kartek. To co nastapilo potem nie dotarlo do mnie od razu. Z jego ust wydobywaly sie slowa, ktorych po pierwsze sie nie spodziewalam, a po drugie nie rozumialam, gdyz nie mialy sensu, nie w obliczu naszej ostatniej rozmowy sprzed tygodnia!
'Yours research permit has been postponed, you're requested to give a presentation in next board meeting in mid January' (Wasze pozwolenia zostaly wstrzymane, jestescie proszeni o zaprezentowanie projektu na nastepnym posiedzeniu komisji w polowie stycznia)

Na nic zdaly sie pytania i wszelkie proby uzyskania wyjasnien. Jedyna odpowiedz jakiej mi udzielono to:
'I know, but I didn't promise anything, it's not my decision, it's indonesian goverment decision' (Tak, wiem, ale niczego nie obiecywalem, ta decyzja nie nalezy do mnie, to jest decyzja rzadu Indonezji)

Oczywiscie od razu zadzwonilam do Cédrica i poprosilam pana dyrektora, zeby on mu to powiedzial, bo mnie nie uwierzy. Mialam racje, myslal, ze zartuje...

Moje i jego niedowierzanie i zdenerwowanie, wzbudzilo zdziwienie.
'But what's the problem? You'll come again and you'll give a presentation next month on board meeting' (Ale w czym problem? Przyjdziecie tu ponownie i zaprezentujecie projekt na posiedzeniu komisji w przyszlym miesiacu.)

On faktycznie uzyl sformuowania 'w czym problem'! No bo przeciez to zaden problem! Spedzimy miesiac w Bogor placac za hotel i wyzywienie, czekajac na nastepne zebranie komisji. W sumie rewelacja, powinnam moze jeszcze podziekowac za ta mozliwosc?! Bezsensowne wydawanie pieniedzy, strata czasu i brak gwarancji na pozytywne rozpatrzenie naszych aplikacji, to przeciez drobiazg!!! Tu nalezalo by wtracic jakies niecenzuralne slowo, wiec prosze sobie wyobrazi, ze wlasie je wypowiadam. Szlag by to trafil...

No i tym sposobem ok. godziny 9.00 rano opuscilam budynek Ministerstwa Badan i Technologii bez pozwolen, wsciekla, rozczarowana i co gorsza z utracona nadzieja. Nie dowiedzialam sie nawet, jakie byly powody nie wydania ich nam. To znaczy, zeby bylo jasne, pytalam, ale nie uzyskalam dpowiedzi. Co gorsza, fakt, ze mamy zaprezentowac projekt, wcale nie rowna sie otrzymaniu zezwolen w styczniu. Po raz kolejny wszystko sie rozsypalo, jak domek z kart...

I jesli wrocic do korzeni calej tej sytuacji, to jest to wina jednej tylko osoby, ktora we wlasciwym czasie nie zrobila, co do niej nalezalo...
---
Reszta tygodnia. Yudi zabral mnie jednego wieczora na przejazdzke. Zawiozl mnie w odosobnione miejsce, ulozyl na ulicy kask i swoja kurtke, wreczyl kluczyki i powiedzial: 'jezdzij 8'. Yudi wierzy, ze moge tu zdac egzamin na prawo jazdy. Ja nie jestem taka przekonana, ale cwicze tak czy inaczej, w koncu mam sporo czasu. Wlasnie, czasu mam tyle, ze nie bardzo wiem, co z nim zrobic. Kino, wypady na kawe, lazenie po sklepach, to wszystko moze sie znudzic. Zeby przestac choc na chwile myslec o pozwoleniach, wybralam sie do szpitala na badanie krwi. Kto mnie zna, wie, ze dobrowolne badanie krwi nie wchodzi w gre i musze miec powazny powod, zeby wystawic wlasna reke na dzialanie igly. Poszlysmy gromadnie ja, Marina i Karolina. Ja raczej dla towarzystwa, gdyz od kilku dni namawialam Karoline, zeby sie przebadala. Od tygodnia nie mogla dziewczyna normalnie jesc i wiecznie byla chora. Nieopatrznie chlapnelam, ze moze tez sie przebadam. Takie strategiczne posuniecie, zeby bylo jej razniej. Oczywiscie jak dotarlysmy do kliniki, moja odwaga zniknela jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki. Ale Karol to niezla manipulatorka i szantazystka, wiec w efekcie zrobilam badania. I musze przyznac, warto bylo, Chocby dlatego, ze na krotka chwile zapomnialam o calym swiecie, w tym o moich problemach. Dodatkowo, wynik badania, pomimo tego, ze nieco dziwny, to w ogolnym rozrachunku dobry, wiec nie ma tego zlego... :)

Dzis jest niedziela. Znow sie pakuje. Jutro wyjezdzamy z dziewczynami do Yogjakarty na swieta, a potem w dalsza podroz po Javie. Cédric moze dolaczy do nas przed sylwestrem. A co dalej? Nie planuje. Zobaczymy, co przyniesie 2010 r. Moze zacznie sie od wizyty na Sulawesii, a moze od szalenstwa na Bali, a moze od powrotu do Bogor? Nie wiem, zobaczymy. Jestem juz zmeczona wiecznymi pytaniami 'i co teraz, i co dalej'? Zadawalam je sobie tysiac razy i wiecie co? Nic sie od tego nie zmienilo. Pozostaje mi jedynie czekac i zobaczyc co sie wydarzy. Zdecydowalam przestac zadreczac sie mysla, co bedzie, gdy nie otrzymamy tych pozwolen. Poki co mam przed soba miesiac i zamiar dobrze go wykorzystac.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz