środa, 28 kwietnia 2010

Pierwszy tydzien kwietnia

Z imprezy pozegnalnej Daniego.
Od lewej: Cedric, Ajat, Dani, Bhalias, Rudi, Salim, Rahma i ja.

Ten moze nie jest imponujacych rozmiarow,
znalezlismy go, gdy akurat spozywal.


Pierwszy z zaleglych, nie opisanych, tygodni, byl dla mnie zupelnie inny niz poprzednie. Dani juz ze mna nie pracuje. Impreze pozegnalna wyprawilismy w ostatnim dniu marca. Ajat wiaz dochodzi do siebie po wypadku i nie zdolny jest jeszcze do pracy. W zwiazku z czym zostalam ja i nowy asystent, ktrego przyszlo mi uczyc. Z dnia na dzien z ucznia zostalam nauczycielem. Ta zamiana dobrze mi zrobila. Co prawda mam wiecej pracy, ale przez to sama szybciej sie ucze i utrwalam nie tak dawno zdobyta wiedze. Przy okazji podszkalam sie w jezyku, gdyz Salim nie zna angielskiego. Nadmiar obowiazkow okazal sie mobilizujacy i satysfakcjonujacy. Niemniej licze na to, ze Ajat wkrotce wydobrzeje i wroci do lasu.

Nie tak dawno wyrazilam opinie, ze w tutejszych lasach prawie nie ma wezy. Niedlugo po tym, niemal nadepnelam na jednego. Jak co dzien, jeszcze przed wschodem slonca, zmierzalam do drzewa, na ktorym spia moje makaki. Gdy z zamyslenia wyrwal mnie niespodziewany ruch tuz przede mna. Jakims sposobem, w ostatniej chwili postawilam stope miedzy, zamiast na, zwiniete cialo gada. Gdy zorientowalam sie ze to waz, instynktownie odsunelam sie nieco, Cédric zrobil to samo. Lezacy przed nami, na srodku transektu waz wygladal imponujaco. Ja, oczywiscie, jak we wszystkich najciekawszych momentach, nie mialam ze soba aparatu. Przez chwile wahalismy sie co robic, biec do obozu po aparat, czy odpuscic sobie uwiecznienie takiego okazu. Gdy podjelismy decyzje, ze ja wracam, a Cédric zostaje go pilnowac, i zrobilam pierwszy krok, ten imponujaych rozmiarow waza gwaltownie sie ruszyl i ignorujac nas zupelnie, w mgnieniu oka, zaszyl sie w gestych zroslach nad brzegiem rzeki. Troche zawiedzeni ruszylismy przed siebie. Niecale 50 m dalej, spod nog znow uciekl mi sporych rozmiarow waz. Najwyrazniej albo nie ma ich wcale, albo pojawiaja sie grupowo. Ten byl na tyle szybki, ze nie zdazylismy mu sie przyjrzec. Nastepnego dnia w wiosce opisalam Pak Johanowi, jak wygladal ten, ktorego obejrzelismy dokladnie. To o uslyszalam, ze mnie zaskozylo, to malo powiedziane. Otoz, zupelnie o tym nie wiedzac, mialam okazje spotkac sie z kobra krolewska! Pomijajac fakt, ze jest ona absolutnie niebezpieczna, to jest tez piekna i nie czesto mozna sie na nia natknac. A ja oczywisie nie mialam aparatu... Nigdy sobie tego nie wybacze...


No tak, ow tydzien to przeciez takze Swieta Wielkanocne. Gdyby nie rodzice, przegapilabym je zupelnie. Nie swietowalismy tu w zaden szczegolny sposob. Czesciowo dlatego, ze znajdujemy sie w wybitnie muzulmanskiej prowincji na Sumatrze, a czesciowo dlatego, ze zupelnie nie czulismy ku temu atmosfery. Dopelnilismy za to z Cédriciem po jednej z tradycji z obu krajow. W poniedzialek wieczorem Cédric pochowal slodycze wokol mojego domu i po godzinie 22.00, z latarka w reku szukalam ich, by zdazyc przed szczurami, ktore z pewnosia do rana zjadlyby wszystkie (we Francji chowa sie slodycze w ogrodzi, gdzie nastepnie szukaja ich dzieci). Za to we wtorek ja zafundowalam mu smingus dyngus. Ponadto na lunch w poniedzialek mielismy jajka, takze zupelnie niechetnie i wbrew wlasnej woli zjadlam i jajko. Musze tu wyjanic skad ta niechec. Otoz jako, ze nie jadam miesa, podobnie jak Emma, to nasze menu nie jest specjalnie urozmaicone i przez dlugi czas jajka ladowaly na naszych talerzach w porze sniadania, lunchu i kolacji, czesto trzykrotnie w tym samym dniu. Po trzech tygodniach takiego odzywiania, zdecydowalysmy sie na rozmowe z managerem obozu, ktoremu zadalysmy pytanie: 'czy mozliwe jest, abysmy czesciej niz jajka, jadly np. tempe (soja)?' O dziwo tym prostym pytaniem zmienilysmy calkowicie nasz jadlospis. Od tej pory, nawet gdy wszyscy pozostali jedza jaja, my mamy cos specjalnego! Niemniej akurat w wielkanocny poniedzialek jajka przypadly i nam. Na ile byl to celowy zabieg, a na ile zbieg okolicznosci pojecia nie mam. I choc od czasu do czasu mozna jedno zjesc, to wierzcie badz nie, wytworzyl sie we mnie wewnetrzny opor i na jajka nawet spogladam z niechecia, nie wspomne o ich spozywaniu. Tak czy inaczej pisze o tym, gdyz chce sie troche wylumaczyc dlaczego przemilczalam temat w odpowiednim czasie i nie rozeslalam swiatecznych zyczen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz