środa, 28 marca 2012

Powrót do miasta // On the way back to town

Następnego dnia po powodzi, z samego rana mieliśmy wyruszyć w drogę powrotną do Palangkarayi. Poziom wody opadł pomimo tego, że w nocy znów padało. Gdy się obudziłam deszcz już ustawał. Tak zwykle bywa. Pada w nocy, a przed 8 zwykle przestaje. Niestety, po śniadaniu znów zaczęło padać i to z minuty na minutę coraz mocniej. Nie mogliśmy dłużej czekać, więc ruszyliśmy łodziami w dół rzeki w deszczu, przekonani, że za chwilę przestanie. Po 2 godzinach dotarliśmy do Tumbang Tohan. Deszcz nie ustał, zamienił się za to w solidną ulewę. Zrobiliśmy krótką przerwę na kawę, która nieco nas od środka ogrzała i musieliśmy ruszyć w dalszą podróż. Po kolejnych 3 godzinach deszcz w końcu ustał. Przez ostatnie 30 minut na łodzi wiatr nas nawet względnie osuszył. Dotarliśmy do Camp B gdzie już czekały na nas samochody. Wyszło słońce i w drodze do Batu Ampar wyschliśmy już zupełnie. Wszystko szło sprawnie. Podróż pomimo tego, że z uwagi na deszcz trudna i wyczerpująca przebiegała nadzwyczaj szybko. Wszystko dlatego, że płynęliśmy w dół rzeki, która po deszczach mocno wezbrała, co przełożyło się na prędkość. Do czasu. Na 20 minut przed celem tj. Batu Ampar samochody stanęły. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć co jest grane i mym oczom ukazała się rzeka. Rzeka, która przecinała nam drogę. Rwąca, szeroka rzeka, której słowo daję w drodze do obozu tu nie było! Po obu jej stronach stały samochody. Kierowca wyjaśnił, że w nocy padało i oto skutek. Powiedział, że musimy czekać aż poziom wody opadnie. Była 16.00 gdy się zatrzymaliśmy. Po 2 godzinach woda owszem nieco opadła, ale nie wiele. Część z osób przeprawiła się na drugi brzeg przechodząc, ale co z tego jeśli samochody zostały. Łatwiej mieli ci na motorach, kilka osób było w stanie je przenieść. Pomyślałam, że będziemy musieli wrócić do Camp B i spróbować następnego dnia. To oczywiście nam wybitnie nie pasowało, bo mieliśmy już kupione bilety na samolot (ja miałam lecieć lada dzień do Singapuru).

W ciągu kolejnych 15 minut zaczęło się ściemniać i jeden z kierowców podjął decyzję, że spróbuje przejechać. Wydało mi się to niemożliwe do wykonania, ale co ja wiem :). Kierowca zdeterminowany kazał nam przejść na drugą stronę. Skrupuły miał tylko co do mnie. Bo z jednej strony nie chciał, żebym się zmoczyła, a z drugiej wyjątkowo nie chciał mnie zabrać samochodem gdyż cytuję: jeśli prąd przewróci samochód i woda go porwie to zginiemy oboje. Przyznam szczerze, nie miałam ochoty znów być mokra, ale za nic nie wsiadłabym do tego samochodu. Przeszliśmy wszyscy, stanęliśmy na brzegu i obserwowaliśmy co się zaraz stanie. Przyznam szczerze, że chwilami nie mogłam na to patrzeć. Pomijam fakt, że wszystkie nasze rzeczy dokument itd zostały w samochodzie. Wtedy o tym nie myślałam. Patrzyłam tylko z niedowierzaniem, że kierowca w ogóle podejmuje próbę i, że musi mieć stalowe nerwy, żeby się na to odważyć.
Przejechał skubaniec, woda sięgała połowy samochodu ale dał radę! Po raz kolejny przekonałam się, że rzeczy niemożliwe to w Indonezji zupełnie inna kategoria.

Przemoczeni od pasa w dół – zwłaszcza ja, bo panowie sprytnie pościągali spodnie, co mnie oczywiście nie wypadało, wsiedliśmy do samochodu i po 20 minutach jedliśmy już kolację w Batu Ampar. Było już ciemno gdy wsiadaliśmy na motorówkę. Przez chwilę mieliśmy nadzieję, że zabierze nas ona prosto do Puruk Cahu, ale właściciel łodzi odmówił. Ponieważ było już ciemno, a rzeka niosła ze sobą olbrzymie ilości połamanych drzew, gałęzi itp, uznał że wyprawa jest zbyt niebezpieczna. Co znaczy, że istnieją w tym kraju granice bezpieczeństwa i najwyraźniej wcześniejsza przeprawa samochodu przez rzekę się w nich mieściła.

Noc spędziliśmy w pływającym hotelu. Byłam zachwycona: zamykane mandi, prawdziwe łóżko, czego chcieć więcej? I wtedy pomyślałam, że pewnie moja rodzina i wszyscy znajomi uznaliby, że coś ze mną nie tak jeśli to miejsce, gdzie spędziliśmy noc uznałam za luksusowe :).

Następnego dnia już o 5tej rano płynęliśmy w dół rzeki do Puruk Cahu, skąd przesiedliśmy się na samochód. Tym razem droga do Palangkarayi zajęła nam 12 godzin. Pamiętna poprzedniej jazdy przepytałam wszystkich kolegów, czy źle znoszą jazdę samochodem. Tylko jeden z trzech powiedział, że nie ma kłopotów żołądkowych w czasie jazdy. Oczywiście wybrałam jego. Już w pierwszych 20 minutach jazdy się rozchorował...

Rzeka powstała na skutek deszczu. 
Za widoczną na zdjęciu kłodą głębokość wody dochodziła do ponad metra. 
Wcześniej istniejąca w tym miejscu w miarę utwardzona droga
 została rozmyta przez silny prąd. 
//
River which appeared after a rain. 
In a middle of it, behind the log the water level reached over a meter.



Pływający hotel
//
Floating hotel

--
The day after the flood, in the morning, we were leaving for Palangkaraya. The water level dropped despite the fact that at night it rained again. When I woke up the rain has stopped. That usually happens. It rains at night and stops before 8 am. Unfortunately, after breakfast, it started to rain again more and more by the minute. We could not wait any longer so w we went by boat down the river under the rain hoping it will stop soon. After 2 hours we reached the Tumbang Tohan village. The rain did not stop instead it turned in a solid downpour. We took a short break for coffee, which has slightly warmed us up from the inside, and then we continued the trip. After another three hours the rain finally stopped. During last 30 minutes on the boat the wind dried us up a little. We got to Camp B and change for cars. Everything was going smoothly. Trip, even though exhausting, was very quick. That's because we traveled down the river but also because water level rose due the heavy rain. At 20 minutes before the destination which was Batu Ampar cars stooped. I looked up to see what is going on and what I saw was a river. Wide and fast flowing river which was not there on our way to the camp 3 weeks ago!
On each side there were cars waiting. The driver explained that this is an effect of one night long, solid rain. He said that we have to wait until the water level drops to the level which will make it possible to cross. It was 4 pm when we stopped. After 2 hours the water had dropped indeed but just slightly. Some people crossed to the other side carrying their motorcycles but cars were still immobilized. I thought that we would have to return to Camp B and try the next day. This of course did not suit us remarkably, because we had already bought plane tickets (I had to fly to Singapore very soon).
Within next 15 minutes it started to get dark so one driver decided he'd try to cross. I thought that was impossible to do, but what do I know :). Determined driver told us to go to the other side. He didn’t really want me to go by foot as he wanted to save me getting wet again but he also didn’t want to risk. He explained that he is afraid to take me by car because, and here is a quote: car may fall over, be taken with the current and then we both die. Frankly, I did not want to get into this car in the first place. I seriously didn’t believe it is possible. So we all crossed and stood on the other side watching what was going to happen. It was scary. I watched in disbelief what the driver is about to do. Well I didn’t really want to watch it but I bet you know that feeling when something is so unbelievable that even you don’t want to see it you look anyway? He managed to cross. Water reached half of the car’s height but he did it! Once again, I found out that the impossible in Indonesia fall into completely different category.

Wet and cold again - especially me, because guys were smart enough to take off their pants (I couldn’t obviously, for the same reason I take shower fully dressed) we got into the car and 20 minutes later ate dinner in Batu Ampar. It was dark when we got on the speedboat. For a while we hoped that it will take us straight to Puruk Cahu, but the boat owner refused. Because it was dark, and the river carried many broken trees, branches, etc., he informed us that such a long trip is too dangerous and he can only take us to nearest village. That would mean that there are some safety limits and apparently the car crossing the river earlier that day did not qualified for being too dangerous :).

We spent the night in a floating hotel. I was delighted to take shower in closed mandi and sleep in real bed, what more could I want? And then I thought that probably all of my family and friends would think I am crazy to consider this place as an luxury one :).

Next day we continued with speedboat to Puruk Cahu from where we took the car to Palangkaraya. This time it took as 12 hours. Before we got into the cars I interviewed all guys to find out who is getting car sick. Only one said he doesn’t so of course I choose him. Once we left Puruk Cahu I already knew that my choice wasn’t good. Taufik got sick within first 20 minutes…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz