wtorek, 12 czerwca 2012

wracam pod koniec lipca // I will be back again at the end of July

Jutro z samego rana wyruszam w 3 dniową podróż do Batikap. Do cywilizacji powinnam wrócić pod koniec lipca, a do tego czasu będę obserwować orangutany, przygotowywać następne ich uwolnienie i cieszyć się lasem. Do usłyszenia więc następnym razem!

---

Tomorrow morning I am going to start 3 days trip to Batikap. To the civilization I should come back at the end of July. Until then I will be watching orangutans, preparing for the next release and just enjoying the forest. So I'll talk to you next time I am in town!

sobota, 9 czerwca 2012

Leśna codzienność // My forest's routine

Moje dni w lesie są do siebie podobne, a mimo to każy jest inny. Budzę się zwykle o 4tej nad ranem. Zazwyczaj wtedy gibbony już nie śpia i śpiewają. Oczywiście najpierw wypijam kawę i przysłuchuję się tym śpiewom zanim moi indonezyjscy koledzy uruchomią muzykę z telefonów. Około 6tej niemal wszyscy są już na nogach. Jemy śniadanie i przygotowujemy się do wyruszenia na poszukiwanie orangutanów. Pracujemy zwykle w dwu osobowych grupach. O 8mej rano wszyscy są już w lesie i wykonują przypisane im zadania. Szukamy orangutanów zwykle przez 7 godzin, gdy uda nam się któregoś znaleźć zostajemy z nim lub nią do czasu aż pójdzie spać. Po całym dniu włóczenia się po lesie wracam do obozu. Przepytuję wszystkich jak minął ich dzień, którego z naszych 15tu orangutanów udało się zlokalizować lub zobaczyć. Pod wieczór jemy kolację po której spotykamy się wszyscy, by raz jeszcze omówić miniony dzień oraz podzielić obowiązki na dzień następny. Po spotkaniu każdy zajmuje się tym, na co ma ochotę. Głównie grą w szachy, oglądaniem filmów lub zwyczajnie rozmową. Ja natomiast sprawdzam zebrane w danym dniu informację, piszę raport dzienny i planuję aktywności na następne dni. Gdy zostanie mi trochę czasu lubię wtedy poczytać o orangutanach i ich zachowaniu, poszukać odpowiedzi na pytania, które mnożą się w trakcie obserwacji. Staram się też uczyć języka głównie przez rozmowy z moim indonezyjskimi kolegami. Dzień dla wszystkich kończy się z chwilą wyłączenia generatora tj. ok 9tej lub 10tej wieczorem.

Następny dzień wygląda podobnie, no chyba, że akurat mam okazję obserwować któregoś z naszych orangutanów. Wtedy mój dzień zaczyna się jeszcze wcześniej bo o 5tej muszę być już w lesie. W zależności od tego jak daleko znjduje się orangutan bywa, że wstaję o 3ciej. Dzień jest wtedy odpowiednio dłuższy, gdyż zwykle obserwację prowadzimy aż do momentu, gdy orangutan zdecyduje się pójść spać. Czasem jest to już o 16tej ale częściej po 17tej. Te długie dni są oczywiście bardziej męczące, ale też niewiarygodnie przyjemne i satysfakcjonujące. Staram się prowadzić obserwacje tak często jak to możliwe.

Co jakiś czas, w zależności od potrzeb, spędzam dzień w obozie. Wprowadzam zebrane dane, piszę raporty itp. I chociaż w te dni mam też okazję zrobić pranie, wygrzać się na słońcu, napisać list lub spisać wydarzenia dni poprzednich i nieco fizycznie odpocząć, to po każdym dniu spędzonym przed komuterem z radością wracam do lasu :).

Moje codzienne obowiązki to nie tylko zaplanować co, kto ma robić, ale też upewnić się, że wszystko odbywa się zgodnie z planem. Że w obozie niczego nie brakuje, że nie skończy nam się paliwo lub żywność przed następną dostawą. Poza tym staram się upewnić, że wszyscy są w dobrych humorach, zadowoleni i zmotywowani do pracy. Ponieważ pracuję z samymi mężczyznami, którzy są nad wyraz sprawni, wytrzymali i nie lubią się skarżyć, że coś im dolega staram się też upewnić, że wszyscy są zdrowi i w dobrej formie. Każdego dnia spotykam się z nowymi wyzwaniami na wszystkich frontach, ale to tylko czyni tę pracę ciekawszą i utrzymuje mnie na najwyższych obrotach niemal non-stop. Pracuję w cudownym miejscu w bardzo dobrym towarzystwie. Codziennie uczę się czegoś nowego o lesie, orangutanach i innych zwierzętach, ale też o ludziach, tutejszych zwyczajach no i oczywiście cały czas uczę się języka. Wiecznie brakuje mi czasu dla siebie, ale po raz pierwszy od dawna nie przeszkadza mi to :). Jasne, że myślę czasem o tym co bym teraz robiła gdybym nie była w Indonezji. Brakuje mi spotkań przy piwku z przyjaciółmi, wypadów motorowych i rowerowych w doborowym towarzystwie, wizyt na Grottgera, weekendów w domu u rodziców, wieczorów z Greys Anatomy i liczenia gitar w moim ulubionym mieszkaniu w Chorzowie, wyjazdów do Goettingen czy dyskusji i plotek w kuchni na Wiśniowej (Mama nadzieję, że każdy się w tej wyliczance rozpozna :)). Tęsknię za wami wszystkimi oczywiście, a jednak mimo to chcę tu zostać tak długo jak to możliwe :).


Wieczorne spotkanie 
//
 An evening meeting

Gdy Ahmat jest w obozie zwykle to on prowadzi spotkania, 
a ja wtedy uczę się bardzo wielu nowych słów 
lub ich poprawnej, formalnej wersji :)
(photo ©BOS)
//
On the occasion when Ahmat is in camp 
he usually runs the meetings when I get to learn many, 
many new words or just their proper, formal version :).
 (photo ©BOS)

Pak Mantir i Purnomo zastanawiają się gdzie podziały się nasze orangutany. 
// 
Pak Mantir and Purnomo wondering where did all orangutans go.

Purnomo na szczycie wzgórza Simon. 
To najlepszy punkt do wykrywania orangutanów 
przy użyciu odbiornika radiowego.
//
Purnomo at the top of the Bukit Simon. 
It's the best spot to pick up signal of orangutans 
with the radio-tracking equipment.


Co miesiąc zmienia nam się nieco skład osobowy. 
Na zdjęciu grupa z kwietnia. 
Od lewej: z góry:Ahmat, Kolo, Aji, Pendi, Uberto, Hery, 
Pak Samudi, ja, Meriam, Purnomo; 
po środku: Adul, Pak Sangai, Candra, Pak Mantir,
Tolen, Pak Sanang, Hugu; 
i na dole: Pau, Pak Cagar i Suri.
//
Every month we have some new people in our team. 
This photo shows team from April. 
From left: at the top: Ahmat, Kolo, Aji, Pendi, Uberto, Hery, 
Pak Samudi, me, Meriam, Purnomo; 
in the middle: Adul, Pak Sangai, Candra, Pak Mantir, 
Tolen, Pak Sanang, Hugu; 
and down: Pau, Pak Cagar and Suri.

Team majowy, od lewej z góry: Ahmat, ja, Owang, Nabri, Meriam, Pak Johanis, 
Pak Sanang, Pak Tuwe, Uberto, Hery, Joy, Adi, Pupung, Pau i Purnomo.
//
Team from May, from the top left: Ahmat, me, Owang, Nabri, Meriam, Pak Johanis, 
Pak Sanang, Pak Tuwe, Uberto, Hery, Joy, Adi, Pupung, Pau and Purnomo.



---

My days in the forest are similar, and yet every is different. Normally, I wake up in the morning at 4am. Usually at this time gibbons no longer sleep and start to sing. Of course I drink coffee first and listen to the gibbons singing before my Indonesian colleagues wake up and start to play music from their phones. Approximately at 6 am almost everyone is already on their feet. We eat breakfast and get ready for the forest. We usually work in the teams of two. About 8 am everyone is already in the forest and perform their assigned tasks. We are looking for orangutans usually for 7 hours but when we find one, we are following him or her until the nest. When everyone is back in camp I check with them all how their day was and who out of our 15 orangutans has been located or seen. In the evening we eat dinner and after that we would meet again to discuss the passing day and to share responsibilities for the next one. After the meeting, everyone have their time off and do whatever they want, which usually are playing chess or cards, watching movies or just talking. For me free time starts later after I check the data collected on a given day, write a daily report and plan activities for the next days. If I have some time left I like to read about orangutan behaviour and look for answers to the questions which arise during observations. I try to spend some time learning bahasa indonesia usually by talking to my Indonesian friends. A day ends for all of us when we turn off the generator which is around 9 or 10 in the evening.

The next day looks similar, well, unless I have the opportunity to observe one of our orangutans. Then my day begins even earlier because at 5 am I already have to be in the forest. Depending on how far the orangutan happens to be nesting I may have to wake up at 3 am. The day is then much longer, because we usually observed orangutans until they build the night nest. Sometimes they do it already at 4 pm but more often after 5 pm. These long days are obviously more difficult and tiring, but also incredibly satisfying and rewarding. I try to observe orangutans as often as possible.

From time to time, depending on the needs, I spend days in the camp. Then I will enter the collected data, analyze them, write reports, etc. Even though on these days I also have the opportunity to do laundry, bask in the sun, write a letter or write down the events of the preceding days and rest a bit physically, still after a day spent in front of computer I really want to be back in the forest :).

My daily work is not only about arranging what and who is supposed to be doing, but also make sure that everything is done according to the plan. I make sure that in the camp nothing is missing, that we are not going to run out of fuel or food before the next delivery. Besides, I try to make sure that everyone is in a good mood, happy and motivated to work. Because I work with guys only, who are extremely fit, resilient and do not like to complain that something is wrong with them, I try to also make sure that everyone is healthy and in good shape. Every day I meet with new challenges on all fronts, but this only makes the job more interesting and keeps me at full capacity almost non-stop. I work in a wonderful location in a very good company. Every day I learn something new about the forest, orangutans and other animals, but also about the people, local culture and of course the whole time I'm learning the language. Eternally I miss the time for myself, but the first time in a long time it does not bother me :). Of course, sometimes I think about what I would do now if I was not in Indonesia. I miss spending time with my friends, I miss bicycle and motor trips in the best company, as well as visits in the appartment at Grottgera, weekends at home with my parents, evenings with Grey’s Anatomy marathons and counting guitars in my favorite place in Chorzow, trips to Goettingen or discussion and gossiping in the kitchen in the office at Wiśniowa. (I hope everyone will easily recognize themselves above). I miss all of you guys, but still I wish to stay here as long as possible :).

piątek, 8 czerwca 2012

Kolejne Orangutany wróciły do lasu // Another Orangutans came back into the forest

Pod koniec marca do lasu wróciła grupa 11 orangutanów. Ponownie cała procedura poszła sprawnie, pomimo tego, że tym razem proces był nieco bardziej skomplikowany. Orangutany zostały wypuszczone w różnych miejscach, w oddaleniu od siebie, by uniknąć zbyt dużego ich zagęszczenia i ewentualnych konfliktów. Wszystkie orangutany po otwarciu klatek od razu wspięły się na drzewa. Część z nich przez kilka dni została w miejscu wypuszczenia, jednak po jakimś czasie zaczęły się oddalać. Mamy pewne trudności z regularnym ich obserwowaniem, gdyż nie bardzo garną się do ludzi. Wręcz przeciwnie starają się nas unikać za wszelką cenę. Z jednej strony to dobry znak, z drugiej nie możemy zebrać informacji o tym jak sobie radzą. Niemniej widujemy je okazjonalnie, a jeszcze częściej łapiemy ich sygnał więc wiemy, które są w okolicy i gdzie się przemieszczają. Jak do tej pory wszystkie osobniki, które udało nam się zobaczyć w kilka tygodni po ich wypuszczeniu wyglądają zdrowo i zachowują się jak orangutany, które nigdy nie były w niewoli. Niesamowicie satysfakcjonującym jest obserwować ich powrót do lasu, którego nigdy nie powinny były opuścić. I choć do pełni szczęścia brakuje mi danych o kilku naszych „podopiecznych” to trudno oczekiwać, że wszystkie 15 orangutanów będzie się trzymać w pobliżu obozu, żeby ułatwić nam pracę. Jestem przekonana, że wszystkie sobie radzą i nawet gdybym miała niektórych już nigdy nie zobaczyć to mam głęboką nadzieję, że ten las będzie dla nich doskonałym nowym domem. 
Ostatnio miałam okazję obserwować 3 z 4 pierwszych orangutanów wypuszczonych pod koniec lutego. Wszystkie wydają się być szczęśliwe. Radzą sobie świetnie, jedzą dużo, nie straciły na wadze i wyraźnie widać, że czują się w tym lesie bardzo dobrze. To prawdziwa przyjemność móc zobaczyć ich powrót do naturalnego środowiska!

Jeśli jesteście ciekawi losów wszystkich 15tu orangutanów, informacje o tym jak sobie radzę znajdziecie tutaj: http://goingback2dforest.wordpress.com/.


 W drodze na wolność 
//
 Soon to be free

Tym razem do lasu wybrałam się razem z orangutanami. 
Podróż która zwyczajnie trwa 3 dni tym razem zajęła nam pół. 
A i przelecieć się helikopterem nie powiem fajnie :)
//
This time I went to the field together with orangutans, 
so the trip took us half day instead of three. 
Plus it was nice to fly by helicopter for the first time :)


Team uwalniający orangutany - 31 marzec 2012, lądowisko w Batikap. 
//
The team of the second release - 31st March 2012, helipad in Batikap.


 Transport orangutanów w miejsce uwolnienia. 
//
The very last trip to the release site.

Lubię to zdjęcie oddaje trud i wysiłek wszystkich zaangażowanych. 
//
I like this photo, it shows the effort and engagement of entire team.

Ekscytujący moment Ompong wrócił do lasu
 // 
Exciting moment Ompong back in the forest!

Monic w 2 miesiące po uwolnieniu ma się świetnie.
//
Monic after 2 months in the forest looks great.

Najprzystojniejszy i najsilniejszy samiec -  Tarzan 
//
The most handsome and the strongest male - Tarzan.

   Ompong w kilka dni po uwolnieniu. 
//
 Ompong few days after the release.


---



This time the group of 11 orangutans returned to the forest. Again, the whole procedure went smoothly, despite the fact that this time the process was a bit more complicated. Orangutans were released in different places, distant from each other to avoid too high density and potential conflicts. All orangutans after the cages were open immediately climbed the trees. Some of them for a few days after the release stayed near the release place, but after a while all began to move away. We have now some difficulty in observing them regularly because they moved really far and also do not really fancy people company. On the contrary, they try to avoid is at all costs. On the one hand it's a good sign – we want them to stay away from people, on the other hand, we cannot collect lot of information about how they cope and progress in the adaptation to the new living conditions. Nevertheless, we see them occasionally, and even more often catch their signal so we know who is in the area and where do they move. So far, all the individuals that we've seen look healthy and act like orangutans that have never been in captivity. It is incredibly rewarding to watch them back into the jungle which they never should have leaved. Although I wish to see them more often and be able to collect more data, it is difficult to expect that all 15 orangutans will stick close to camp in order to make our work easier. I am convinced that all of them are doing very well and even if I will never see some of them again I believe that this forest will be a great new home for them.

I recently had the opportunity to observe three out of the four orangutans released in late February. All seem to be happy, spending their days feeding and resting. They did not loose weight and clearly they feel in the forest very well. It's a real pleasure to see them return to their natural environment!

If you interested in more orangutan stories and regular updates from the field please check out the blog: http://goingback2dforest.wordpress.com/.

wtorek, 5 czerwca 2012

Las // The forest

Jest piękny! I chociaż poruszać się po nim nie jest łatwo z uwagi na rzeźbę terenu, mnóstwo kolczastych roślin oraz olbrzymią liczbę strumieni i rzek, które po każdym deszczu zamieniają się w przeszkody nie do pokonania, to każdy dzień spędzony tutaj jest czystą przyjemnością. Fakt, że pokonanie kilku kilometrów zajmuje czasem cały dzień i wymaga na zmianę wspinania się na wzniesienia i schodzenia z nich, co przy śliskim gliniastym podłożu jest wyzwaniem w obie strony. Czasem, już w pierwszych minutach pracy natykamy się na rzekę, której przejście wymaga zanurzenia po pas lub bardziej w wodzie i noszenia plecaka nad głową by przypadkiem nie zamoczyć sprzętu. Innym razem, gdy uda nam się pozostać suchymi przez pierwszą połowę dnia prawie na pewno w drugiej zacznie lać, więc zmokniemy tak czy inaczej. Ale czego innego można by się spodziewać po lesie deszczowym? Do bycia mokrym szybko można przywyknąć, podobnie jak do pijawek, much końskich i miliona innych gryzących insektów. Osobiście nie przepadam za pokonywaniem wzniesień, ale i z tym się pogodziłam.W niektórych przypadkach sprawia mi to nawet przyjemność. Zwłaszcza, jeśli ze szczytu roztacza się piękny widok na las po sam horyzont i do tego uda się odebrać sygnał orangutana lub kilku, co z wysoko położonych punktów jest najbardziej prawdopodobne. Jest jednak jeden aspekt tego lasu który daje mi się mocno we znaki – ratan i wszelkie jemu podobne kolczaste rośliny. Jest ich tu zatrzęsienie! Wyposażone są w najróżniejsze rodzaje kolców haczyków, igieł itp. Ratan na przykład wypuszcza długie wąsy które są na całej długości wyposażone w haczyki. Te wąsy są często trudne do zauważenia więc co i rusz wpada się w ich sidła. Rozrywają skórę, ubranie, wczepiają się we wszystko i często pozostają w ciele powodując dodatkowy ból i konieczność ich usunięcia. Nie ma dnia, żeby udało mi się uniknąć bycia poharataną przez ratan. Najczęściej pokaleczeniu ulegają nogi i ręce, ale niemal równie często ratanowe wąsy zahaczają się o twarz - najczęściej uszy... Inną kwestę stanowią rośliny z kolczastymi łodygami i pniami. Wspinając się na śliskie wzniesienia łapię zwykle każde napotkane drzewo. Ileż razy złapałam najeżoną kolcami roślinę, nie zliczę, i chociaż staram się skanować otoczenie, wybierać najlepszą drogę i unikać pokaleczeń, to nie zawsze jest to możliwe. Niezależnie jednak od ilości nowych skaleczeń, siniaków, ugryzień i ukąszeń zdobytych każdego dnia i tak uwielbiam to miejsce :).

 Jeden z wielu cudnych widoków. 
// 
One of many awsome views.


Poniżej kilka zdjęć moich "ulubionych" roślin ;)
//
Below few photos of my very "favourite" plants ;)





---
It's beautiful! Even though it is not easy to move around it because of the terrain, lots of thorny plants and a number of streams and rivers that after every rain turn into insurmountable obstacles, each day spent here is a pure pleasure. Fact is, that to walk the distance of several kilometers sometimes takes all day and requires climbing up and down the hills what with the slippery clay surface is a challenge both ways. Sometimes, in the first minutes of work we come across a river so deep that to cross it we need to carry our backpack above our heads not to wet the equipment. Another time, when we manage to stay dry through the first half of the day almost certainly in the second the rain will start so we will get wet anyway. But what else can you expect from the rain forest? You can quickly get used to being wet, as well as things like leeches, horseflies and other biting insects. I personally do not like climbing up the hills, but I sort of accepted it. In some cases I even enjoy it. Especially if the summit offers beautiful views and the signal of orangutans can be received from there, which is most likely in places of high altitudes. But there is one aspect of the forest that gives me a hard time – rattan and any other this kind of thorny plants. There are so may of these here! They are equipped with various types of spikes, hooks, needles, etc. Rattan, for example releases long whiskers that are covered with hooks on the whole length. These whiskers are often difficult to see so I again and again fall into their trap. They cut the skin, clothes, adhere to everything and often remain in the body, causing additional pain and the need to remove them. Not a day goes by that I managed to avoid being scratched by rattan. Plant with thorny stems and trunks are another story. While climbing the slippery hill I usually catch each encountered tree to pull myself up. How many times I caught the thorny plant, I can not even count, and although I try to scan the environment, choose the best route and avoid new scratches every day is not always possible. But still regardless of the number of new cuts, bruises, bites and bites gained each day and I love this place :).

piątek, 1 czerwca 2012

Powrót do miasta // Back to the city

Po ponad 2 miesiącach mieszkania w dżungli zjechałam znów do miasta. Nie wiem jeszcze jak długo tu zostanę, ale pewnie szybko będę zwijać żagle i wracać do lasu. Póki co intensywnie pracuję i korzystam z dobrodziejstw cywilizacji: internetu, telefonu, dachu nad głową i prawdziwego łóżka no i oczywiście jedzenia, o którym w naszym oddalonym od wszystkiego zakątku mogę tylko pomarzyć. Nie to, żebyśmy tam głodowali, chodzi mi oczywiście o to co jemy :).
Postaram się w ciągu następnych dni streścić moje przygody z ostatnich miesięcy. Najpierw jednak muszę uporać się z nawałem pracy i trochę odpocząć oraz nacieszyć się tym wszystkim czego wkrótce znów nie będę miała.

Na razie napiszę tylko, że jestem bardzo zadowolona z mojego pobytu w Indonezji. Wszystko świetnie się układa, choć oczywiście zawsze można chcieć więcej. Praca przynosi mi olbrzymią satysfakcję pomimo tego, że jest wyczerpująca, a każdy dzień pełen jest nowych wyzwań. Każdy dzień jest inny i nie sposób jest się nudzić. Wręcz przeciwnie, z trudem znajduję chwilę dla siebie. Zwykle, gdy w przeszłości bywałam przepracowana traciłam motywację, ale tu jest odwrotnie. Każdy kolejny dzień napełnia mnie nową energią i po raz pierwszy od dawna nie narzekam :). Nie dlatego, że nie ma powodów, te zawsze się znajdą. Myślę, że wszystko dlatego, że tak naprawdę każdego dnia spełnia się moje marzenie.

Jeden z wielu orangutanów w Nyaru Menteng 
//
One out of many orangutan in Nyaru Menteng

---

After more than two months of living in the jungle, I once again came back to the city. I do not know yet how long I will stay here, but probably soon will head back to the forest. For now I work a lot and enjoy the benefits of civilization: the Internet, phone, a roof over my head and a real bed and of course the food, which once in the forest I can only dream about.

During next few days I will try to summarize my adventures over the past months. But first I have to deal with the workload, get some rest and enjoy everything what I do not have in the field.
For now I just can say that I am very happy with my stay in Indonesia. All it drapes well, though of course you can always ask for more :). Work brings me great satisfaction, despite the fact that it is exhaustive, and each day is full of new challenges. Every day is different and it is impossible to be bored. On the contrary, I can hardly find time for myself. Usually when I have been overworked in the past, I lost motivation, but here it is the other way around. Every day fills me with renewed enthusiasm and the first time in ages I'm not complaining :). Not because there is no reason but because I actually leaving my dream right now :).