Byl bardzo udany i inny niz pozostale. Mialam okazje byc z kazda z grup, wiec nie tylko jak dotychczas z moja Ketambe Bawah, ale tez Ketambe Atas, Antara i Camp. W dodatku moglam pracowac z Rudim i Bahliasem, ktorzy zazwyczaj obserwuja inna, niz moja, grupe makakow. Dla mnie zwlaszcza cenne bylo spedzic czas z Bahliasem, ktory ma niesamowita wiedze i chec dzielenia sie nia. Duzo na tych dniach, z nim spedzonych, skorzystalam. Przy okazji uczylam ich rozpoznawac 'moje' makaki i trenowalam Rudiego z Ajatem w kwesti zbioru i dalszego postepowania z probami genetycznymi. Bardzo aktywny i roznorodny tydzien, wymarzony jak na zakonczenie pracy. Zal tylko, ze to juz koniec.
środa, 28 lipca 2010
Ostatni tydzien w lesie
Byl bardzo udany i inny niz pozostale. Mialam okazje byc z kazda z grup, wiec nie tylko jak dotychczas z moja Ketambe Bawah, ale tez Ketambe Atas, Antara i Camp. W dodatku moglam pracowac z Rudim i Bahliasem, ktorzy zazwyczaj obserwuja inna, niz moja, grupe makakow. Dla mnie zwlaszcza cenne bylo spedzic czas z Bahliasem, ktory ma niesamowita wiedze i chec dzielenia sie nia. Duzo na tych dniach, z nim spedzonych, skorzystalam. Przy okazji uczylam ich rozpoznawac 'moje' makaki i trenowalam Rudiego z Ajatem w kwesti zbioru i dalszego postepowania z probami genetycznymi. Bardzo aktywny i roznorodny tydzien, wymarzony jak na zakonczenie pracy. Zal tylko, ze to juz koniec.
Historia pewnego listu
Odebralam wiec koperte i nie musialam sie jej dlugo przygladac, by stwierdzic z cala pewnoscia, ze nie byl to list od Emmy. Trzymalam w reku list od moich dziadkow, ktory babcia wyslala 10 LUTEGO (!) tegoz roku. Kiedy w marcu na dobre zamieszkalam w Ketambe przez dlugi czas oczekiwalam na ten list. Na prozno. Po 3 miesiacach pogodzilam sie z faktem, ze zaginal gdzies po drodze. I oto po pol roku!!! Po dokladnie 6 miesiacach jest :). Nie zaginal, nie ulegl zniszczeniu dotarl do mnie, choc zeby predko, tego powiedziec nie mozna.
Pisze o tym, gdyz, po pierwsze list ten sprawil mi wiele radosci, a po drugie jest to rewelacyjny przyklad na to, jak dziala poczta w Indonezji. Paczke z Polski otrzymalam w 2 tygodnie, z Medan w 2 dni, a na list musialam czekac pol roku. Nie ma sie tu co dopatrywac reguly, uslugi pocztowe jak wszystko inne w Indonezji jest bardzo przypadkowe :).
Na marginesie dodam, ze list od Emmy wyslany do mnie z Bali (ktora to wyspa jest, jakby nie patrzec, czescia tego kraju), jeszcze nie dotarl. Oczekuje tez na pocztowke z Chile... ale to akurat moze byc dluzsza historia. Zwlaszcza, biorac pod uwage fakt, ze sama w ten region jedna wyslalam i z uwagi na pytanie jakie mi na poczcie zadano: ‘Chile? A gdzie to jest? W Europie?’ nie wroze tej pocztowce duzych szans :). Zupelnie jak w ‘Misiu’: ‘Londyn... nie ma takiego miasta... Jest Ladek, Ladek Zdroj.... (...) W Angli..., to co pan od razu nie mowi, teraz to ja musze isc sprawdzic, gdzie to jest...’
niedziela, 25 lipca 2010
Weekend na wyspie Pulau Weh
Motor to najlepszy srodek transportu, zwlaszcza w takich zakatkach,
gdzie co chwile chce sie czlowiek zatrzymac,
cieszyc oczy, chlonac i na koncu zrobic zdjecie.
Plaza Sumur Tiga.
Woda ciepla, a na dnie korale i barwne podwodne zycie.
i brakujace fragmenty nawierzchni, ale takze na:
kurczaki, kozy, konie, krowy, a w niektorych regionach wyspy i bawoly :)
W drodze z Sabang do Iboih, nasz kierowca potracil koze.
Mysle, ze biedna nie przezyla zderzenia, choc nie wiem na pewno,
gdyz kierowca nawet nie zwolnil.
Powiedzial co prawda 'maaf' (przepraszam),
ale z robil to z usmiechem na ustach i nie zmieniajac predkosci pognal dalej.
Wyraznie sytuacja ta nie zrobila na nim wrazenia,
zupelnie jakby przynajmniej raz dziennie pod kolami jego auta ginelo zwierze.
Pisze o tym, gdyz mna to wydarzenie nieco wstrzasnelo, zeby nie powiedziec bardzo.
sobota, 24 lipca 2010
Banda Aceh
Ta 25 osobowa maszyna, to najmniejszy samolot,
jakim do tej pory lecialam.
W drodze powrotnej (o ironio 13 lipca) z powodow technicznych (!)
lot opozniony byl o 5 godzin. Troche nas wytrzeslo
i przyznam odczulam ulge, gdy wyldowalismy szczesliwie w Kutacane :).
i tsunami w 2004 r. dzis jest niemal calkowicie odbudowane.
Rozni sie od innych indonezyjskich miast tym, ze jest w miare czyste
i przyjemne dla oka. Wszystko tu jest inne.
Banda Aceh to miasto wysokich cen i
budynkow uzytecznosci publicznej przypominajacych meczety.
Na zdjeciu lotnisko, budunek portu wyglada podobnie :).
Powodem wyprawy do Banda Aceh - stolicy prowincji, byla koniecznosc przetransportowania prob, dotychczas przez nas zebranych, na tamtejszy uniwersytet. Miasto to, oddalone jest od Ketambe o 20 godzin jazdy samochodem. Jako, ze proby musza byc, przez caly czas, zamrozone zdecydowalismy sie na samolot. Nie dosc ze szybciej i wygodniej, to do tego taniej. Cieszylam sie na ten lot, gdyz o samym samolocie slyszalam wiele, podobnie jak i o widokach jakie mozna podziwiac w trakcie lotu. Klopotow logistycznych oraz tych zwiazanych z pozwoleniami, i na koncu przekonaniem obslugi lotniska, zeby pozwolili nam zabrac taki nadbagaz, opisywac nie bede. Zaznaczyc jednak chce, ze nikt nie pytal co przewozimy, nie sprawdzil zawartosci pudel, a i o pozwolenie na transport prob nas nie zapytano. Jedyny problem stanowil fakt, ze pudla byly ciezkie. Zaladowane lodem, wazyly po 10 kg kazde, a my mielismy ich 5. Normalnie placi sie nadbagaz i z glowy, ale w tym wypadku sprawa rozbijala sia o bezpieczenstwo. 25cio osobowy samolot nie pozwalal na zabranie wiecej niz 10 kg bagazy na osobe. Dopiero po odprawieniu wszystkich pasazerow i zwazeniu ich toreb zezwolono na zabranie naszych prob.
Lot zajal 1 godzine i 40 minut i niemal przez caly czas jego trwania pod nami rozposcieral sie Park Narodowy Gunung Leuser. Widok zapierajacy dech!!!
W Banda Aceh wszystko poszlo tak sprawnie, ze nie moglismy sie nadziwic. Byl piatek i o godzinie 12 wszystko bylo zalatwione. Zupelnie nie jak w Indonezji :). Proby znalazly sie w zamrazarce na Uniwersytecie, a my mielismy weekend, poniewaz spotkanie z jednym z wykladowcow przewidziane bylo dopiero na poniedzialek. Postanowilismy poczekac na nie na wyspie Pulau Weh...
Poczatek lipca
Lipiec rozpoczal sie dla mnie od wyprawy do Medan na kilka dni. Moj ostatni miesiac pracy okazal sie byc bardzo ograniczony pod wzgledem dni spedzonych w lesie, gdyz stanowcza wiekszosc czasu spedzilam w miescie i w podrozy do Madan, z Medan, a pozniej do Banda Aceh i spowrotem. Poza tym, ze mialam pomoc Cedricowi w zalatwianiu spraw zwiazanych z projektem, wybralam sie do miasta w celu wykonania pozegnalnego prezentu dla naszej ekipy. Chcialam wydrukowac dla kazdego koszulke z wizerunkiem ulubionego makaka danej osoby. Po przeprowadzeniu odpowiedniego wywiadu zabralam sie za zdjecia i projekt. Znalazlam miejsce w Medan, gdzie mozliwe bylo wykonanie nadrukow i tak przygotowana ruszylam w potwornie meczaca podroz do Medan. Pobyt w miescie minal, jak zwykle, szybko i na ekstremalnie wysokich obrotach. Ale byla i mila niespodzianka, w piatek spotkalam sie z Gintingiem, z ktorym pracowalam w Tangkoko, i z ktorym sie zaprzyjaznilam. Super bylo sie znow spotkac, dowiedziec co u mojej dawnej ekipy. Pomimo ograniczonego czasu udalo nam sie wszystko zalatwic. Zjedlismy kilka smacznych posilkow i gdyby nie nawrot infekcji bylby to w pelni udany pobyt. Ponadto na dobre pozegnalam sie z Kristen, ktorej krotki pobyt w Ketambe sie zakonczyl i w Medan spotkalysmy sie po raz ostani.
Do Ketambe wrocilismy nad ranem 6go lipca. Od razu zaczelismy przygotowania do kolejnej wyprawy, tym razem w przeciwnym kierunku, bo na polnoc, do Banda Aceh. Czekala nas misja przetransportowania prob na tamtejszy uniwersytet. Jak wszystko w Indonezji byla to misja niemal niemozliwa, wiec przygotowania zaczelismy z duzym wyprzedzeniem :).
wtorek, 13 lipca 2010
Las i obozowe zycie nie dla kazdego…
Dziewczyna miala zostac 6 miesiecy. W planach miala doktorat, ktorego tematem mialy byc orangutany. Jednak po 2 tygodniach zwinela zagle, znajdujac mnostwo powodow, dla ktorych nie chce zostac ani chwiili dluzej w Indonezji, a zwlaszcza w Ketambe. Bez pozegnania, ba, bez poinformowania Madlen, dla ktorej miala przeciez pracowac, wyjechala do Medan twierdzac, ze moze wroci, a moze nie... 3 dni pozniej Ahmed poinformowal nas, ze Tiana jest spowrotem w Niemczech.
Z jednej strony troche mi jej zal, bo jesli zaplanowala doktorat i chciala go robic na orangutanach, musi byc bardzo rozczarowana. Jesli nie polubila Indonezji, ten plan moze skreslic. Tak sie sklada, ze orangutany mozna spotkac tylko na Sumatrze i Borneo. W dodatku nasza stacja w Ketambe jest jedna z bardziej komfortowych, a las w okol niej nie dosc, ze piekny to i w poruszaniu sie po nim przystepny. Tina widocznie miala zupelnie inne wyobrazenie o tego rodzaju pracy, a rzeczywistosc okazala sie mniej bajeczna. Pobodka o 4 czy 5 nad ranem, 12 godzin chodzenia po lesie w maksymalnym skupieniu lub zupelnym znudzeniu w zaleznosci, czy obserwuje sie zwierze, czy go szuka. Sniadanie, lunch i kolacja, ktore niczym sie od siebie nie roznia: ryz, gotowane liscie i rybia glowa lub (dla wegetarian) jajko albo jak dobry dzien - tempe. Prysznic w lodowatej wodzie, kolacja i godzinna wieczorna rozmowa przy stole z innymi obozowiczami jako jedyna forma zycia towarzyskiego. Zmeczenie i zakonczenie dnia nie pozniej niz o 10 wieczorem, gdyz nastepny dzien, o dziwo, bedzie wygladal zupelnie tak samo. W dodatku czesty brak sygnalu telefonicznego i bardzo ograniczony dostep do internetu, ktore skutecznie utrudniaja kontakt z rodzina i znajomymi, to sa realia naszego codziennego zycia. Wszystko zalezy od tego, co kto lubi i ile na rzecz tego jest w stanie poswiecic.
Dramat, w jakim Tina wyjechala spowodowal, ze do dzis dnia wspomnienie jej imienia wywoluje usmiech na twarzach, zwlaszcza naszych indonezyjskich kolegow. Jak to powiedzial Rudi: ‘przyjechala do Ketambe pewna siebie i energiczna jak mezczyzna, a oposcila placzac jak dziecko’.
Szkoda tylko, ze za decyzja o wyjezdzie nie poszlo odpowiednie postepowanie. Tina poza tym, ze dostarczyla nam nieco rozrywki, sprawila tez sporo klopotow. Nie zglosila sie na policje, do urzedu imigracyjnego, do BPKEL i TNGL, nie poinformowala nikogo, ze wyjezdza z Aceh, a to powazne naruszenie. A przeciez kazde nie dopelnienie obowiazku, przez kogokolwiek z nas, psuje reputacje wszystkich i nasze jak dotad przyjazne relacje z urzednikami w tutejszej prowincji...
niedziela, 4 lipca 2010
Urodziny
ktory obserwowal caly ten proces.
Tym, ktorzy z daleka pamietali raz jeszcze dziekuje. Te wszystkie zyczenia i przesylki sprawily mi wiele radosci i dzieki temu nie myslalam nawet o tym, ktore urodziny obchodze :).