do ktorego na kawe lub kolacje przychodze z laptopem,
skorzystac z bezprzewodowego internetu :)
Tuz po godzinie 17.00 na ulicach zaczynaja rozstawiac sie "restauracyjki". Pod wieczor, w miejsce stoisk handlowych, ktore krolowaly w ciagu dnia, wkracza dzialalnosc gastronomiczna. W takich miejscach mozna bardzo tanio skosztowac tradycyjnej indonezyjskiej kuchni. Podstawa kazdego posilku jest oczywiscie ryz. Tutaj podawany na wiele sposobow. Najbardziej popularny "Nasi goreng" - ryz smazony z warzywami i: kurczakiem, ryba, owocami morza lub innym rodzajem miesa. Jesli ktos nie lubi ryzu, rownie popularny jest "Mie goreng", czyli makaron smazony z warzywami i, tak samo jak ryz, z miesem roznego rodzaju. Jako, ze ja miesa nie jadam, nie moge smakow tutejszej kuchni skosztowac i opisac w pelni, i nie bede nawet probowac :).
No to moze slow kilka na temat, czy trudno byc wegetarianka w Indonezji? Gdybym odpowiadala na to pytanie rok temu, powiedzialabym, ze bardzo trudno. Tutaj chyba kazdy spozywa mieso. W zwiazku z tym, w miasteczkach nie odwiedzanych przez wybrednych turystow, zamowienie posilku bez miesa graniczy z cudem. Zwlaszcza jesli chcialoby sie zjesc smazony ryz lub makaron z warzywami. Probowalam, wiele razy i na rozne sposoby. Gdy zamowilam ryz bez miesa, dostalam ryz z kurczakiem. Gdy zamowilam ryz bez kurczaka, ryby, owocow morza, wolowiny i wieprzowiny, wciaz dostawalam ryz z kawalkami miesa. Gdy do zamowienia dodalm informacje, ze jestem uczulona i nie moge jesc nic z wymienonych wyzej skadnikow, czasem udalo sie dostac bezmiesny obiad czy kolacje. Wniosek dla mnie byl prosty. Wegetarianizm nie jest tu rozumiany badz uznawany, medyczne uzasadnienie ma wieksze szanse powodzenia. Takze jesli jestes wege i zamawiasz posilek w przydroznej knajpce, lepiej powiedz ze masz alergie, a przy tym wymien kazdy znany ci rodzaj miesa! Jesli cos pominiesz, badz pewny ze znajdziesz to na talerzu.
Ale tak bylo rok temu, w miescie Palangaraya na Borneo. Teraz jestem w Bogor na Jawie, gdzie turystow jest znacznie wiecej. Dlatego w wielu restauracjach, nie tylko hotelowych, mozna w menu znalezc np. "Nasi goreng vegetarian". Jestem tym faktem absolutnie zachwycona! Bo nie musze zamawiac frytek, zeby miec pewnosc co zjadam.
Oczywiscie w kuchni indonezyjskiej mozna znalezc tradycyjne dania, w ktorych z zasady nie ma miesa. Takim jest np. "Gado-gado" - rozne warzywa, czesciowo gotowane, czesciowo smazone, oczywiscie z ryzem i polane sosem z orzeszkow ziemnych. Podawane w dwoch wariantach sos jest albo ostry albo slodki. Nie sposob sobie tego smaku wyobrazic, czy go opisac. Trzeba sprobowac! Ja osobiscie mialam kilka podejsc i nie moge powiedziec, zeby byla to moja ulubiona potrawa, wlasnie ze wzgledu na ten sos. Ale smak jest na tyle ciekawy, ze zawsze kusi mnie, zeby sprobowac raz jeszcze.
A co lubie? Uwielbiam tempe. Moglabym je jesc codziennie. Tempe to nasiona soi, zawiniete w lisc bananowca i poddane fermentacji. Nie usmazone tempe odstrasza zapachem. Natomiast usmazone, smakuje wysmienicie! Ze smakiem zjadam tez smazony makaron z warzywami. Do moich ulubionych, naleza rowniez, sprzedawane na malutkich straganach, swiezo smazone placuszki z warzywami. Skladnikami ciasta sa wylacznie maka i woda z dodatkiem pokrojonej marchwi, kapusty lub kukurydzy, smazone na glebokim oleju. Pyszne! A ze slodkosci? Obowiazkowo "Pisang goreng", czyli smazony banan w ciescie, czesto podawany z "keju", czyli startym zoltym serem i posypany czekoladowym granulatem. Rewelacyjny deser! Jesli chodzi o napoje, to nie sposob opisac wszystkich. Jest ich niesamowita roznorodnosc. Jedne wygladaja bardziej, inne mniej zachecajaco. Ja jestem fanka "Mangga juice" - soku mango. Sklad napoju to jeden obrany owoc mango, ktory miksuje sie z lodem i duzo iloscia cukru w postaci syropu. Wersja wzbogacona moze zawierac mleko. W ten sam sposob robi sie soki z avokado, melona arbuza itd. Poniewaz wszystkie napoje sa tu niesamowicie slodkie, to jednym z pierwszych zwrotow jakich sie nauczylam, w jezyku indonezyjskim bylo "tanpa gula", co znaczy bez cukru.
Bedac przy temacie napojow nie moge pominac "Cing Cau". Jesli skusisz sie na ten napoj otrzymasz: fragment galaretowatej, zielonej substancji zalany mleczkiem kokosowym z dodatkiem duzej ilosci slodkiego syropu. Musialam troche ze soba powalczyc, zanim skosztowalam. Zgnilozielona galareta nie ma smaku, dlatego tez dodaje sie mleczko kokosowe, no i cukier, ktory jest skladnikiem kazdego napoju. A co to jest i po co w ogole to pic? "Cing cau" to sok z lisci rosliny zwanej wlasnie Cing Cau, w postaci naturalnej galarety, ktory podobno bardzo dobrze dziala na zoladek. Jest to tradycyjny napoj w zachodniej Jawie. Leczy roznego rodzaju zatrucia. Prawde mowiac to mnie sklonilo, zeby sprobowac. Pomyslalm, ze skoro leczy, to zaszkodzic nie powinno. Nie zaszkodzilo. jako lekarstwo mozna smielo pic, bo przyjemnosci w tym nie znalazlam :).
Czy cos mnie rozczarowalo? Jasne! Jak wspomnialam "Gado-gado", juz kilka razy, ale wciaz daje mu szanse i co jakis czas probuje ponownie. Natomiast niebieskim jajkom nigdy nie dam drugiej szansy! Juz o nich wspominalam. "Telor asin", sprzedaje sie je juz ugotowane (zwykle na targu w pelnym sloncu). Sa potwornie slone! Takie jajo pachnie jak zwykle nadpsute jajko, a po przekrojeniu go, ukazuje sie widok, nie majacy nic wspolnego ze swiezoscia. Jak wspomnialam jajka te maja niebieskawa skorupke i sa nieziemsko slone. Podobno nie jest to kwestia barwienia i solenia w trakcie gotowania, bo takie sa naturalnie. Oczywiscie jak ktos bedzie mial okazje, mozna probowac, ale uprzedzam, ze trzeba najpierw troche barier w sobie przelamac. Ja probowalam raz... i wystarczy!
O jedzeniu mozna by bez konca. Kuchnia, jak wszystko inne tutaj, jest bardzo roznorodna i kazdy znajdzie cos dla siebie. Takze i w tym przypadku najlepiej przyleciec i sprobowac :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz