W koncu po tygodniu znow oczom mym ukazal sie las,
i nie byl to las krzyzy ;).
Woda lodowata, ale oprzec sie jej nie sposob :).
Widzicie ten absurd na prawym pasie?
Mozliwe tylko w Indonezji :)
Na zdjeciu Marina i Karolina.
Cédric wylecial w sobote rano. My wybalismy sie do Puncak, na plantacje herbaty. Towarzyszyl na Yudi, tutejszy znajomy dziewczyn, bardzo fajny chlopak. Spedzilismy wspolnie bardzo mily dzien. Chociaz, trzeba to przyznac, weekend nie jest najlepszym okresem na wypady za miasto. To samo robi bowiem wiekszosc mieszkańców Bogor i Jakarty. Takze nic dziwnego, ze droge powrotna w duzej mierze pokonalismy pieszo. Ponad 15 km w zdluz sznuru nie poruszajacych sie nawet o milimetr samochodow. Przynajmniej pierwszy raz od kilku dni mialam okazje troche się poruszac :). Zjedlismy pyszna kolacje w restauracji z pieknym widokiem na Bogor i umowilismy się na niedziele na kolejny wypad, tym razem nad wodospady, i tym razem na motorach :).
Yudi zostawil swoj skuter w naszym akademiku i obiecal przyprowadzic motor z samego rana. Tak tez zrobil, przy czym nie o 7.00 a o 9.00, ale i tak nie spodziewalismy sie wyruszyc punktualnie :). Motor dostal sie mnie i Yudhiemu, skuter Karolinie z Felixem – w obu przypadkach panowie prowadzili. Poniewaz w dalszym ciagu byl to weekend, nie my jedni wpadlismy na pomysl spedzenia dnia nad wodospadami. W zwiazku z tym, widoki i atmosfera tracily nieco, przez obecnosc innych turystow, ale i tak bylo swietnie. Kapiel w lodowatej wodzie, prowadzenie motoru, bo Yudi oddal go w moje rece na calkiem dlugich odcinkach za miastem, ladna pogoda i cieszace oko widoki, a zwlaszcza bliskosc lasu pozwolily zapomniec mi na chwile o klopotach z pozwoleniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz