Z poczatkiem lutego wrocilam do Medan po odbior kolejnych pozwolen. Tu moze wyjasnie proces, bo wiecznie pisze o pozwoleniach i wydawac sie moze, nie bez powodu zreszta, ze ta biurokratyczna walka nie ma konca. Oto, w skrocie i bez rozdrabniania sie na wszystkie napotkane po drodze problemy, przez co tu przechodze.
Pisalam juz o tym raz, zanim otrzymalam komplet dokumentow potrzebny mi owczesnie aby dolaczyc do Macaca Nigra Project w Tangkoko na Sulawesii. Ale jako, ze troche czasu uplynelo, a moja sytuacja niewiele sie zmianila, czas powrocic do tematu. Otoz teraz, kiedy mam pracowac nad projektem w Aceh i potrzebuje ponownie komplet tych samych pozwolen, jakims sposobem wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane...
Ale od poczatku. We wrzesniu, po przylocie do tego pieknego kraju w przeciagu pierwszych 3 tygodni spedzonych w Bogor uzyskalam KITAS – czyli pozwolenie na pobyt czasowy w Indonezji, wazne przez rok. Nastepnie otrzymalam RISTEK, czyli pozwolenie na prowadzenie badan, bardzo drogie swoja droga, ale takze wazne przez rok. W moim przypadku RISTEK obejmowal zezwolenie na prowadzenie badan w dwoch miejscach w Indonezji: w Tangkoko na Sulawesii i w Aras Napal na Sumatrze. Otrzymalam tez wtedy SIMAKSI, pozwolenie na przebywanie na terenie rezerwatu przyrody w Tangkoko, wazne przez 3 miesiace oraz kolejne, tym razem lokalne SIMAKSI wydane w Manado, takze wazne tylko 3 miesiace. Z tym ostatnim pozwoleniem historia wyglada nastepujaco. Zeby moc mieszkac w stacji badawczej, ktora znajduje sie na terenie parku narodowego lub rezerwatu przyrody, trzeba miec wspomniane SIMAKSI. Ba, trzeba najpierw uzyskac jedno z Jakarty, nie pytajcie czemu, po prostu trzeba, i dopiero majac w reku to, mozna udac sie do lokalnego urzedu po tzw. SIMAKSI lokalne. Nie ma szans na uzyskanie lokalnego, nie posiadajac tego ze stolicy. A zeby sprawa byla bardziej skomplikowana miedzy pozwoleniem z RISTEKu (Ministerstwa Badan i Technologii), a tym z PHKA (SIMAKSI) niezbednym jest zdobycie kilku pomniejszych zezwolen, a sa nimi Surat Jalan, SKLD. i BPKL. Dopiero z kompletem tych dokumentow mozna udac sie do PHKA proszac o laskawe wydanie SIMAKSI. Kazde pozwolenie uzyskuje sie oczywiscie w innym urzedzie, a kazdy z tych urzedow ma swoje regulacje, terminy oczekiwania i wymagania.
No to przed wyjazdem do Tangkoko wszystkie te papiery udalo mi sie, nie bez problemow, zdobyc w terminie 3 tygodni. Wlaczajac w to naprawienie bladow jakie pojawily sie na owych dokumentach. Na przyklad, gdy waznosc mojego pozwolenia RISTEK wygasala na dzien przed jego otrzymaniem. Mozna sobie tlumaczyc, ze to czeski blad, kazdemu moze sie zdarzyc, itd. Z doswiadczenia wiem, ze wiele dokumentow opracowuje sie na szablonach, czasem czlowiek zwyczajnie zapomina zmienic date. Tak tez to sobie tlumaczylam za pierwszym razem, za drugim tez, przy trzecim przestalam naiwnie wierzyc w przypadkowe bledy i niedopatrzenia. Teraz, bogatsza o szereg doswiadczen, mam na ten temat zgola inna teorie.
Moj pobyt w Tangkoko mial potrwac tak dlugo jak oczekiwanie na kolejne zezwolenia, te wlasciwe, tj. obejmujace swym zakresem Ketambe w Aceh na Sumatrze. I tu zaczyna sie tak naprawde historia, ktora jak do tej pory nie znalazla zakonczenia. Sprawa poczatkowo rozbila sie o RISTEK. Jak wspomnialam powyzej, owy dokumet wazny mial byc przez rok na terenie 2 stacji badawczych. Poniewaz w miedzy czasie Cedric zmienil miejsce prowadzenia badan musielismy, dokonac stosownej zmiany na naszych pozwoleniach, ktore wcale nie tracily przez to waznoasci. Nowa stacja znajduje sie o ironio na terenie tegoz samego Parku Narodowego zwanego Gunung Leuser, co powinno ulatwiac sprawe. Niestety roznica polega na tym, ze Aras Napal miesci sie w Sumatrze Polnocnej, podczas gdy Ketambe w Aceh. Geograficznie jest to nadal Sumatra Polnocna, ale politycznie niestety nie. I wlasnie ten polityczno-administracyjny podzial zdecydowal o kolenych komplikacjach.
Tak wiec, gdy w listopadzie uzyskalismy informacje, ze mamy stawic sie w Jakarcie po odbior zezwolen, zadne z nas nie przewidywalo tego co pozniej nastapilo. Okazalo sie bowiem, ze indonezyjski partner, a konkretniej ludzie zatrudnieni do dbania o to, zeby cala papierkowa robota byla wykonana w terminie, nie wywiazuja sie ze swoich obowiazkow. Dowiedzielismy sie wiec, ze zamiast odebrac pozwolenie, musimy zlozyc aplikacje, zeby takowe uzyskac! Przypominam, ze juz RISTEK posiadalam, Cedrik zreszta takze, nalezalo wiec zmienic wylacznie nazwe miejsca, w ktorym mielismy prowadzic badania. Udalismy sie wiec osobscie do Ministerstwa, porozmawiac z dyrektorem departamentu. Dzieki temu, ze pofatygowalismy sis do Jakarty, uniknelismy placenia za pozwolenie po raz drugi, poza tym zlozylismy komplet dokumetnow i byl to pierwszy raz, kiedy moglismy byc pewni, ze niczego nie brakuje, i nasza prosba zostanie rozpatrzona. To ze tydzien pozniej uslyszalam w tym samym Ministerstwie, od tego samego człowieka, ze pozwolenia nie uzyakalismy i musimy zaprezentowac projekt przed komisja w przyszlym miesiacu juz opisalam w grudniu. Podsumowujac, nie otrzymalismy pozwolen, ktore juz de facto posiadalismy. Zmiana miejsca, a dokladniej sformuowania 'Sumatra Utara' na 'NAD' bądź 'Aceh', na istneijacych pozwoleniach okazala sie byc zbyt powazna. Tu oczywiscie zawinila glownie sytuacja polityczna i napiete stosunki miedzy rzadem Indonezji, a jego odpowiednikiem a Aceh. Chociaz, gdyby aplikacja zlozona zostala wczesniej, tak jak powinno to byc zrobione, nie byloby absolutnie zadnego problemu i w polowie grudnia bylibysmy w drodze na Sumatre. I choc bylam niezmiernie rozczarowana i zla na cala ta sytuacje, nadzieja sie jeszcze we mnie tlila. Tlumaczylam sobie, ze gdybysmy mieli pozwolenia w ogole nie otrzymac, lub, bardziej poprawnie, mialyby nam one zostac odebrane, nie proszono by nas o prezentacje. Przetrwalam wiec ten miesiac, w tym swieta i nowy rok, podrozujac, swietnie sie bawiac, zdobywajac wulkany, nowe doswiadczenia i ani przez chwile nie zapominajac o RISTEKU, prezentacji i najgorszym z mozliwych, scenariuszu przyszlych wydarzen. Ale przeczekalam, w polowie stycznia skakalam z radosci. O ironio cieszylam sie z czegos, co nalezalo mi sie za sam fakt zlozenia oplaty i przedstwaienia wymaganych dokumentow. Ale wtedy nie to bylo wazne a fakt, ze mielismy wreszcie najwaziejsze z pozwolen, teraz mialo byc juz z gorki, cala reszta miala byc tylko formalnoscia. Formalnoscia, ktora miala potrwac nie dluzej, niz 10 dni roboczych...
Pozniej przyszed czas, gdy bylam jeszcze szczesliwsza, bo nareszcie zrywalam sie wczesnie rano, pol przytomna wdziewalam juz przybrudzony stroj ‘lesny’, bieglam do kuchni napic sie kawy i jeszcze w ciemnosciach opuszczalam oboz, by najblizsze 12 godzin spedzic w towarzystwie makakow. Niestety te 5 dni minelo szybciej, niz bym tego chciala i z poczatkiem lutego wrocilam do Medan.
Wlasciwie wrocilismy, bo Cedric, tak jak i ja czekal na SIMAKSI z Jakarty. Ponownie stawilismy sie w miescie, gdyz uzyskalismy informacje, ze nasze dokument sa gotowe i zostaly do nas wyslane. Ponownie informacja ta byla bledna. I jak zwykle okazalo sie, ze nic nie jest gotowe i musimy czekac. Od tego czasu minely 3 tygodnie. A ja w dalszym ciagu czekam. Jakims sposobem Cedric uzyskal swoje SIMAKSI wczoraj i dzis zaczal starania o lokalne. Moje wciaz jest w trakcie wyrabiania, a raczej bedac drobiazgowym: DOPIERO jest w trakcie wyrabiania. Na skutek bledow w przeslanym liscie z RISTEKu do PHKA ta ostatnia instytucja odmowila wydania mi pozwolenia. Tydzien trwalo zanim RISTEK naprawil ten blad. Osoba, ktora powinna te listy odbierac, zanosci w odpowiednie miejsca i pilnowac, zeby nie bylo na nich bledow, jak widac nie robi tego co do niej nalezy.
Kiedy wiec dostane swoje pozwolenia? Teoretycznie za 2 do 3 dni, co oznacza, ze czeka mnie kolejny weekend w Medan. Te 2 do 3 dni to znow optymistyczna wersja przekazana przez Pak Lukiego. Tego samego czlowieka, ktory nie przesalal nam scanow wszystkich dokumentow bo byl zmeczony (!) lub jak wczoraj, bo w Bogor bardzo padalo (!) a kawiarenka internetowa ze skanerem byla zbyt daleko, zeby wsiasc na motor i wykonac swoje obowiazki. I pragne podkreslic, ze w najmniejszym nawet stopniu nie przesadzam. Takiej tresci smsy dostajemy od kilku dni, gdzie deszcz, zmeczenie i wszyscy inni z wyjatkiem tych, ktorzy powinni spraw dopilnowac, sa winni zaistnialej sytuacji. Kwestie bledow na dotychczas uzyskanyc pozwoleniach pozostawie bez komentarza, wspomne tylko, ze kazdy z otrzymanych dotychczas dokumentow (Surat Jalan, SKLD i BPKL) stwierdza inny tytul projektu, przedmiot badan i/lub inne miejsce prowadzenia tych badan. A mimo to przeszly one przez szereg urzedow i zaden nie mial zastrzezen. Podczas gdy na jednym z listow, ktory jest zasadniczo wylacznie prosba o wydanie pozwolenia pojawia sie malo znaczacy blad, PHKA odmawia jego procedwania. Skad nagle ten nadmiar dokladnosci? Ironia? Pech? Niecodzienny zbieg okolicznosci? Sama juz nie wiem. Wiem natomiast, ze moja cierpliwosc siegnela granic. I gdyby nie te 5 dni, ktore spedzilam w Ketambe, ktore daly mi obraz tego co mnie czeka, to kto wie, gdzie bym wlasnie byla...
Powinnam oczywiscie ten czas oczekiwania dobrze wykorzystac. Powinnam podrozowac, zdobyc okoliczne wulkany, pojechac nad jezioro Toba i do Bukit Lawang. Problem polega na tym, ze nie mam ze soba ani odpowiedniego stroju, ani obuwia, ani przewodnika czy aparatu, wszystko dlatego, ze mialam tu spedzic nie wiecej niz 4 dni... Wszystko zostalo w Ketambe, wlaczajac w to moj zapal i energie... W tej chwili chce tylko skonczyc z ta biurokracja!
wtorek, 16 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz