niedziela, 17 stycznia 2010

spontaniczny wypad do Halimun

Powrot do Bogor oslodzil mi Yudi, ktory czekal na mnie na dworcu i przywiozl do akademika. Zupelnie nie rozumial dlaczego mu dziekuje. Nie zdawal sobie sprawy, jaka zrobil mi tym przyjemnisc. Milo, gdy wraca sie do miejsa, gdzie ktos czeka i cieszy sie z naszego przyjazdu, nie ma wtedy takiego znaczenia fakt, ze miejsce do ktorego sie wraca, nie jest tym ulubionym...

W piatek po poludniu do Bogor wrocil takze Cédric. Spotkalismy sie na kolacje, podczas ktorej wpadlismy na genialny pomysl :). Postanowilismy pojechac do Halimun odwiedzic Soojung, koreanke, ktora prowadzi badania nad tamtejszymi gibbonami. Zdecydowalismy sie na przygode i jednoczesnie oszczednosc, co oznacza, ze zamiast publicznym transportem i ojekiem (motorem z kierowca), sami pozyczylismy motory. Pierwszym wyzwaniem bylo znalezienie wypozyczalni w Bogor. A potem to juz tylko szeroka droga, ktora w pewnym momencie zmienila sie w istny tor przeszkod. Latwo nie bylo, ale dalismy rade. Zajelo nam to co prawde 5 godzin, podczas, gdy powinno tylko 3, ale to dlatego, ze bylismy ostrozni i nie do konca wyposazeni w odpowiedni sprzet.
W Halimun zostalismy przez weekend. Zamieszkalismy w domu wynajmowanym przez Soojung. Sobote spedzilismy w naturalnym lesie obserwujac Lutungi i Gibbony. Rewelacja, pierwszy raz w tym roku mialam okazje poobserwowac dzikie gibbony. Wieczor przegadalismy z Soojung i jej asystentami, zajadajac sie pyszna kolacja i popijajac powko. Czas zlecial nieublaganie i w niedziele trzeba bylo juz wracac.
Powrot okazal sie trudniejszy niz sie spodziewalismy, bo juz na wstepie padly nam motory. Na szczescie w Indonezji nie dosc, ze kazdy ma motor i potrafi go naprawic, to w dodatku bezinteresownie i z duzym entuzjazmem w naprawie pomoze. Lub jak w naszym przypadku - wyreczy. Dzieki temu poznym popoludniem ponownie bylismy w Bogor.
W wiosce Halimun Central liczacej sobie 40 mieszkancow.
Nikt nie mowi tu po angielsku, brak jest sygnalu telefonicznego,
z jednej strony las, z drugiej - plantacja herbaty. Cisza, spokoj i potwornie zimno :)
Od lewej: ja, Soojung, Cédric, Gert


Obserwacja Lutungow javajskich (Trachypithecus auratus).
Niedlugo w takiej pozycji bede spedzac 13 godzin dziennie,
z tym ze podgladac bede makaki na Sumatrze :)


Ostatni fragment naturalnego lasy na Javie.


Gibbon jawajski (Hylobates moloch).



Mam dziesiatki zdjec tegoz lasu.
Powalone drzewa, bujna roslinnosc, rewelacja!
Szkoda, ze to ostatni taki na Javie i,

ze sie ciagle kurczy.


Plantacja herbaty,
zeby bylo zabawniej na terenie Parku Narodowego oczywiscie.



Praca na plantacji.





Droga do Halimun Central.
Pokonanie jej zajelo nam 2 godziny.



Widok jak na Bali, a tylko 3 godziny od Bogor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz