poniedziałek, 5 października 2009

2 pazdziernika

Kolejny dzien spedzony w obozie, narazie moja srednia to dwa dni pracy w lesie i jeden odpoczynku w obozie. W sumie niezle, biorac pod uwage, ze mam w przyszlosci pracowac 5 dni w tygodniu, to brakuje mi w tej chwili tylko jednego, zeby sprostac przyszlym wymaganiom. Chociaz nad kondycja i tak musze popracowac, gdyz tutejszy las i teren jest znacznie latwiejszy, niz ten na Sumatrze, no i makaki jawajskie bardziej ruchliwe niz te tutaj :).

Dzisiaj staralam sie opanowac jak dziala generator pradu. Mamy 2 rodzaje energii w obozie, z generatora - zasilanego benzyna oraz sloneczna - z paneli slonecznych. Na codzien uzywamy tej ekologicznej. Ladujemy baterie w ciagu dnia, by na wieczor miec prad. Raz w tygodnu uruchamiany jest generator, zeby utrzymac go w dobrym stanie. W porze deszczowej panele sloneczne nie sa tak wydajne, wiec czesciej bedziemy korzystamy z generatora. Przeszlam wiec szybki kurs obslugi obu urzadzenia. Niby nic trudnego, ale ilosc i kolejnosc czynnosci, ktore nalezy wykonac sprawia, ze dopiero po kilkukrotnym uruchmieniu i wylaczeniu ich obu, bede wiedziala, z cala pewnoscia, ze wszystko robie jak trzeba. Poza tym musze zapamietac gdzie sa bezpieczniki i przelaczniki, kiedy wlaczyc i wylaczyc jakie urzadzenie, gdzie prad ma byc dostepny w ciagu dnia, a gdzie dopiero po zachodzie slonca.

Generalnie prad mamy codziennie w godzinach od 18.00 do 21.30. W ciagu dnia dostarczany jest wylacznie do laboratorium, gdzie laduje sie sprzet uzywany w trakcie prowadzenia obserwacji oraz do odbiornika radiowego, tak, ze osoby bedace w terenie maja kontakt z obozem i ze stacja straznikow rezerwatu. Ponadto osoba, ktora ma wolne i spedza dzien w obozie musi zadbac o wlaczenie pompy wodnej i napelnienie zbiornika.

Poza tym, jak zwykle, nie odmowilam sobie kapieli w morzu, wygrzewania sie na sloncu z ksiazka w reku i popoludniowej drzemki na plazy. Podjelam tez kolejna probe nauki jezyka. Niby znam coraz wiecej slow i coraz wiecej zaczynam rozumiec, ale wciaz nie jestem w stanie komunikowac sie w bahasa indonesia. Staram sie nie zniechecac i w miare systematycznie powtarzac to co umiem i uzupelniac zdobyta juz wiedze. Mam jeszcze miesiac, zeby opanowac jezyk chociaz w stopniu komunikatywnym, gdyz na Sumatrze to bedzie glowny jezyk  uzywany w zespole. Dodatkowym bodzcem ma byc umowa jaka zawarlam z Dewa, ze za niecaly miesiac cala nasza rozmowa telefoniczna odbedzie sie po indonezyjsku. Dewa to dobry kolega jeszcze z Borneo, ostatnio jestesmy w stalym kontakcie.  Jak na razie rozmawiamy po angielsku, co znaczy ze mowie glownie ja, ale jestem wiecej niz pewna, ze za 3 tygodnie role sie odwroca :). Zostalam dzis zaproszona na wesele  w Banjarmasin na Borneo. Niestety nie skorzystam tym razem. Szkoda, bo fajnie by bylo zobaczyc muzulmanski slub. Chociaz, wlasciwie nie mam pewnosci, czy na pewno bedzie to muzulmanske wesele, to ze Dewa jest muzulmaninem, nie znaczy, ze jego rodzina tez. Spotkalam juz wiele przypadkow, ze w jednej rodzinie ludzie wyznaja rozna wiare, co uwazam jest interesujące i swiadczy o duzej tolerancji. Druga rzecz, ze w Banjarmasin jeszcze nie bylam. Ale mam w planach powrot na Borneo, z tym, ze jeszcze nie teraz, narazie musze sie uczyc, wdrazac, przygotowywac do projektu, dla ktorego tu przylecialam. Za kilka miesiecy przyjdzie czas na przyjemnosci i podroze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz